Geoblog.pl    Gelus    Podróże    Azja    Kocie miasto
Zwiń mapę
2009
22
lis

Kocie miasto

 
Malezja
Malezja, Kuching
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17564 km
 
Rano jemy pyszne śniadanko w hotelu, po czym przejeżdzamy pociągiem między terminalami do tego gdzie mamy wylot na Borneo, do Kuching. Po przylocie do Malezji a przed imigracją Jeż czuje nagle zew i leci do toalety;-) Sytuacja o tyle śmieszna że już podchodziliśmy do okienka i Jez poleciał w ostatniej chwili, zastanawialiśmy się jakby to wyglądało gdyby położył paszporty w okienku i wtedy poleciał;-)))) na szczescie była to jednorazowa akcja prawdopodobnie związana z wczorajszym piwkiem na pusty żołądek bo nie było czasu zjeść. Dodam że ja rano miałam podobną akcję;-))W Kuching czeka na nas pan który nas bierze na wycieczkę. Strasznie ciężko go zrozumieć, bo jego angielski pozostawia wiele do życzenia. W dodatku jesteśmy w regionie Sarawak a on wymawia to jako "srała" co w dzisiejszym dniu ma dla nas podwójne znaczenie;-))

Kuching czyli kocie miasto, jak sama nazwa wskazuje, związane jest z kotami. Więc zaczynamy od muzeum w Ratuszu, gdzie jest zebrane bardzo dużo kocich eksponatów. Figurki drewniane, porcelanowe, plastkowe, artykuły, zdjecia, pocztówki, historie, sławni ludzie i ich koty itp itd. Spędzamy tam trochę czasu, ja robię dużo zdjęć i kupujemy torbę z wizerunkiem kota oczywiście:-)
Z muzeum pojechaliśmy za miasto, na obiad, na samo wspomnienie robi mi się niedobrze, bo ja mam już dość restauracji rybnych, w których i tak jem kurczaka, ale smród ryby mnie dobija.
Po obiedzie jedziemy do Centrum Kulturalnego Regionu Sarawak. Tam oczywiście łapie nas deszcz więc zwiedznie mamy utrudnione. A parasolka w samochodzie:-) Między kroplami zwiedzamy rózne domy azjatyckie: chiński, malajski, domy spotkań, itp Potem trafiamy na pokaz folklorystyczny przedstawiający tańce różnych plemion, i powiem szczerze że to chyba podobało nam się najbardziej z dotychczas widzianych. Było unowocześnione oczywiście ale w bardzo artystyczny sposób.
Po pokazie wróciliśmy do miasta gdzie obejrzeliśmy stary meczet, pałac Ismaila obecnego sułtana prowincji, historyczną zabudowę z czasów białych radżów. No i przede wszystki pomniki kotów, cztery różne:-)) Oczywiście że ktoś moze powiedzieć że to kiczowate, ale jeśli kocha się koty tak jak ja to trzeba to zobaczyć. Poza tym czy jest gdzieś na świecie inne kocie miasto? Chętnie się dowiem i również tam pojadę:-))
Dzień w Kuching skończyliśmy kawką w kawiarni James Brroks (od pierwszego radży) i pojechaliśmy na lotnisko.
Tam niestety trochę poczekaliśmy na samolot, bo po pierwsze byliśmy wcześniej, a po drugie się spóźnił. Dodać do tego późną godzinę i zmęczenie gwarantowane. O północy wyladowaliśmy w Kocim Kanibalu, tfu, znaczy w Kota Kinabalu w regionie Sabah. Oczywiście nie muszę pisać że po dotarciu do hotelu padliśmy:-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Gelus
Ola i Jurek
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 17 komentarzy17 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.11.2009 - 24.11.2009
 
 
25.10.2007 - 19.11.2007