Pobudka o 6.30. Dzisiejszy dzień zaczynamy od przejazdu do Cu Chi gdzie znajdują się podziemne tunele z czasów wojny wietnamskiej. Tunele zostały wykopane ręcznie, mają około 200 km długości. W podziemnych przejściach i komorach ukrywało się 18 000 partyzantów. Na terenie możemy zobaczyć jak maskowano wejścia do tuneli, gdzie uchodził niezauważony dym z pomieszczeń kuchennych. Można przejść około 15 metrów tunelem. Jurek poszedł, ja nie. Nie wskazane dla osób z klaustrofobią.. Oglądamy zasadzki jakie czekały na Amerykanów, jak działały specjalne pułapki tak aby okaleczyć, albo skazać na umieranie w cierpieniu żołnierzy wroga. Po zwiedzaniu tuneli jedziemy na obiad do przyjemnie położonej restauracji, w której wreszcie mam kurczaka w sosie słodko kwaśnym, którego dzielnie jem pałeczkami. O dziwo nie sprawia mi to większej trudności. Wracając zatrzymujemy się jeszcze przy lesie kauczukowym, gdzie możemy zobaczyć w jaki sposób pozyskuje się kauczuk.
Wracamy do Sajgonu. Najpierw jedziemy do małej świątyni buddyjskiej, stamtąd do Pałacu Ponownego Zjednoczenia, gdzie niestety nie zostajemy wpuszczeni, gdyż od następnego dnia zaczyna się jakaś konferencja. W zamian za to pojechaliśmy do Muzeum Pozostałości Wojennych gdzie głównie oglądaliśmy zdjęcia zbrodni wojennych. Potem oglądaliśmy katedrę Notre Dame. Nic nadzwyczajnego na tle innych europejskich katedr, natomiast w Sajgonie ewenement. Ciekawostką było to, że akurat trwała msza i osoby, które przyjechały na skuterach, stały przed katedrą i uczestniczyły we mszy nawet z nich nie schodząc;-)
Naprzeciwko katedry znajduje się budynek Poczty Głównej zaprojektowany przez Gustave’a Eiffela.
Ponownie podjeżdżamy na Plac Lam Son aby go obejrzeć za dnia i wracamy do hotelu. Nie mamy już ochoty z Jeżem nigdzie wychodzić więc postanawiamy kupić jakieś chipsy i spędzić wieczór w hotelu. Oczywiście jak na złość nie ma nigdzie sklepu. Wreszcie jest ale wracamy dookoła. Tak wiec wieczorny spacer zaliczony. Po przyjściu do pokoju ja padam i zasypiam. Koło 22 dzwonimy do mamy a potem znowu spanko, choć ciężko to spaniem nazwać. O godzinie 22 Wietnamczycy postanowili że będą budować nowy budynek obok naszego hotelu i budowali go gdzieś do 2. Recepcjonista nie bardzo mógł zrozumieć naszego problemu – przecież musza kiedyś wybudować ten budynek;-)