Geoblog.pl    Gelus    Podróże    Australia i Nowa Zelandia    Spełnione marzenie
Zwiń mapę
2007
17
lis

Spełnione marzenie

 
Australia
Australia, Cairns
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22227 km
 

Rano znów pogoda tropikalna. Podjechał po nas zamówiony busik i pojechaliśmy do dolnej stacji kolejki linowej, która nas zabrała z Caravonica do Kurandy. Jadąc najdłuższą kolejką linową na świecie podziwialiśmy las tropikalny wpisany na listę UNESCO. Podczas wjeżdżania mieliśmy dwa przystanki. Pierwszy w środku lasu, gdzie mogliśmy przejść kawałek i podziwiać przepięknie zachowaną i nietkniętą przez człowieka roślinność. Drugi przystanek to wodospady Barrona. Które co prawda wyglądają ładniej jak jest więcej wody, ale i tak robiły wrażenie. Wsiedliśmy z powrotem do wagoników i rozpadało się na dobre. Dojechaliśmy do górnej stacji gdzie zrobili nam pamiątkowe zdjęcie i przebiegliśmy do miejsca gdzie były knajpy i pamiątki pod dachem. Tam usiedliśmy na kawie bo i tak padało. W trakcie kawy deszcz trochę ustąpił i poszliśmy do Sanktuarium Motyli. Pomieszczenie gdzie jest zebranych około 400 gatunków motyli. No niektóre naprawdę przepiękne. Urządzaliśmy polowania z aparatami, niestety te najładniejsze były najbardziej płochliwie i ciężko było im zrobić zdjęci. Potem Jeż dał czas wolny a my poszliśmy do parku koali aby się spytać czy tam można wziąć koale na ręce. Ja właściwie nie miałam nadziei a tu niespodzianka. Można wziąć koale i robią zdjęcia, ale to nie jakaś komercja, pieniążki Ida na utrzymanie parku, a sam park, no cóż.. dużo mniejszy niż ten koło Sydney ale o ileż piękniejszy. Zwierzątka ładniejsze, czystsze, opiekunowie przemili, widać, że kochają tą pracę ze zwierzakami. Przytuliłam koalę, mogłam go trzymać, przepraszam Ją, bo to była dziewczynka, miała dwa lata, więc mogłam ją trzymać dużo dłużej niż tylko do zdjęcia, mogłam głaskać i przytulać, jej opiekunka opowiadała nam o niej i w ogóle o misiach. Np. dowiedzieliśmy się, że porcja eukaliptusa dla misia jest czymś takim jak dla ludzi obiad czy kolacja świąteczna, więc dlatego też są powolne, bo ciężko i długo trawią.
Po koali, mimo że bardzo trudno było się rozstać, poszliśmy do wybiegu kangurków, gdzie były i małe wallaby i duże, i wreszcie Jeż mógł pokarmić kangura. Jedzonko było bezpłatne a kangurki czyściutkie i miłe. Potem jeszcze węże i właściwie koniec. Ale naprawdę warto było zobaczyć ten mały park koali.
Pełni wrażeń poszliśmy na obiadek, który zjedliśmy w towarzystwie Agnieszki i Władka, a potem udaliśmy się w stronę zabytkowej kolejki, która miała nas zawieźć do Cairns. Kolejka jechała przez las tropikalny, w ładniejszych punktach pociąg zwalniał a przy wodospadach wypuszczono nas na taras widokowy. Dojechaliśmy do Cairns, na dworzec i każdy miał już czas wolny. My z Jeżem poszliśmy kupić trochę giftów i na kolację. Miała to być mała przekąska, ale w końcu objedliśmy się tak, że ledwo wróciliśmy do hotelu:-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Gelus
Ola i Jurek
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 17 komentarzy17 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.11.2009 - 24.11.2009
 
 
25.10.2007 - 19.11.2007