Geoblog.pl    Gelus    Podróże    Australia i Nowa Zelandia    Uroki outbacku
Zwiń mapę
2007
13
lis

Uroki outbacku

 
Australia
Australia, Kings Canyon
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20308 km
 
Wstajemy gdzieś koło piątej rano. Czeka nas parogodzinny spacer górski. Ze względu na temperatury trzeba wyjść dość wcześnie bo potem będzie za gorąco. Ja jem bułeczke od Krysi, bo na czczo to bym nie dała rady – tak mnie mamusia przyzwyczaiła He He. Śniadanie jest planowane po powrocie. Wyruszamy koło szóstej, już jest ponad 20 stopni. Zaczynamy wspinaczkę na Kings Canyon.

Pierwszy odcinek był naprawdę ostry. Juz na wstepie mialam dosc. Mowilam: ja mam prace biurowa!! Od 8 do 16, zero kondycji, na piate pietro winda wjezdzam a tu taka ekstremalna wspinaczka! Ja chce do domu! Fakt, że widoki były piękne. Mieliśmy szczęście, że nie było słońca. Było gorąco, ale nie prażyło i dzięki temu nie usmażyło nas.

Więc szliśmy sobie krawędzią Kanionu, robiąc zdjęcia w różnych , dziwnych i pięknych miejscach. Panowie wchodzili na wysunięte skały, przyprawiając panie o palpitacje serca lol. Doszliśmy do miejsca, które nazywa się Ogrody Edenu. Jeziorko wśród skał otoczone roślinnością. Można się nawet kąpać choć chętnych nie było. Pewnie gdyby było słońce i żar z nieba, to ktos by sie odważył.

Potem spacer drugą stroną Kanionu i powoli schodzenie w dół. Od razu pojechaliśmy do schroniska, gdyż mieliśmy tam zamówione śniadanie na 9.30. Ale jakie! No pyszne:-) Każdy znalazł coś dla siebie.
Po śniadaniu jeszcze czas na prysznic i przebranie się i ruszyliśmy w drogę.
Jez urządził konkurs: kto pierwszy zobaczy Uluru dostaje piwo. W nas pierwszy zobaczył andrzej ale oczywiscie okazalo sie ze nie jest to Uluru tylko bardzo podobna góra Mount Conner. Dojechalismy do bazy turystycznej. Z basenem i taką fajną self knajpką:-)
Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy z bliska obejrzeć pasmo skał Kata Tjuta (olgas), oczywiście kolejny spacer, ale na szczęście krótki i o wiele łagodniejszy niż Kanion. I pojechaliśmy na przedstawienie pt. zachód słońca pod Uluru. To co się tam dzieje to trudno opisać. Mnóstwo autokarów i busów na parkingu. Ludzie grillują, piją szampana i i oglądają. Faktycznie przedstawienie. Jeż miał dla nas niespodzianke i również otworzył szampana. Potem grupowe zdjęcia i podziwianie.
Tak prawdę mówiąc to niewiele dostrzegłam tych zmian w kolorze Uluru. Oczywiście moment kiedy słońce przestało oświetlać był taki jakby ktoś zgasił światło. Robiłam zdjęcia co 15-20 sekund i dopiero na tych zdjęciach widać jak się święta skała zmieniała.

Po powrocie do bazy wszysycy przyszli na kolacje do self knajpy. Polegało to na tym, że kupowało się surowe mięsko, warzywa itp i samemu grillowało. W ogóle Australijczycy uwielbiają urządzać takie barbecue. Na przystankach przy drodze zawsze jest grill gdzie można sobie samemu cos podpiec.
Do kolacji przygrywał pan na gitarze i keyboardzie i panowała atmosfera pubowa. Po kolacji poszliśmy spać
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Gelus
Ola i Jurek
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 17 komentarzy17 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.11.2009 - 24.11.2009
 
 
25.10.2007 - 19.11.2007