Geoblog.pl    Gelus    Podróże    Gelus i Jeż na Florydzie i płd wsch USA    Georgia on my mind
Zwiń mapę
2010
11
wrz

Georgia on my mind

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Charleston
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11703 km
 
Rano jeż wstał tuż przed wschodem słońca i poszedł na plażę porobić zdjęcia. Ja jeszcze trochę pospałam ale jak wrócił to stwierdziłam, że chcę popływać bo to już ostatnia okazja. Poszliśmy na plażę, Jeż sobie usiadł i mnie pilnował ;-) a ja szalałam. Woda była cudowna, fale były dość spore, fajnie się pływało ale jak któryś raz fala się na mnie rzuciła, ze nakryłam się nogami ;-) to uznałam że starczy tego dobrego 
Po śniadanku pojechaliśmy na plantację Kingsleya. Zephaniah Kingsley przybył w 1814 roku na Florydę gdzie założył „wzorcową” plantację bawełny, gdzie oczywiście pracowali niewolnicy. Kingsley miał trochę schizofrenię poglądową, bo z jednej strony miał żonę z Senegalu, którą wcześniej kupił jako niewolnicę i wydawał pisma ostrzegające społeczeństwo przed negatywnymi skutkami rasizmu a z drugiej strony wypowiadał się po stronie kontynuowania niewolnictwa.
Na plantacji zobaczyliśmy dom, w którym mieszkał Kingsley z rodziną. Ciekawostką było że ściany były zbudowane w większej cześći z muszli, które dają naturalny chłód, i faktycznie w odwiedzanych pomieszczeniach czuliśmy się jakby była klimatyzacja.
W pewnym oddaleniu od głównego domu znajdowały się małe chatki niewolników.
To było ciekawe doświadczenie zwiedzić taką plantację.
Ruszyliśmy do Savannah, w przerwie zatrzymując się w Subwayu. Przekroczyliśmy granicę stanu Georgia ostatecznie żegnając się z Florydą. Gdy wjechaliśmy do miasta stanęliśmy pod jakimś hotelem, żeby złapać Internet i zadzwonić do mamusi. W trakcie rozmowy zaczęło silnie padać i była mocna burza. Stwierdziliśmy, że ze zwiedzania i tak na razie nic nie będzie i pojechaliśmy do oddalonego kilkanaście mil od miasta, Fortu Pulaski. Fort zbudowano na początku 19 wieku i nadano mu imię jednego z bohaterów wojny o niepodległość Kazimierza Pułaskiego.
Akurat zdążyliśmy na serię wystrzałów z armat. I oczywiście padał deszcz. Tzn jak oglądaliśmy fort wewnątrz to tylko delikatnie kropiło, ale jak obchodziliśmy mury, żeby zobaczyć ślady kul, to już nieźle lało. W dodatku była świeżo skoszona trwa, która przylepiała nam się do butów. Można powiedzieć, że słoma nam z butów wychodziła ;-)
Wróciliśmy do Savannah, którą najpierw objechaliśmy, potem poszliśmy na mały spacer i znowu objechaliśmy. Powiem tak: na łopatki nas jakoś miasto nie położyło, oczywiście jest trochę starych zabudowań ale tak trochę bez ładu i składu. Powjeżdżaliśmy w mniejsze uliczki i tam wychwyciliśmy trochę perełek w architekturze domów.
Wyjechaliśmy w stronę Charleston. Kolację zjedliśmy w Denny’s , gdzie okazało się, ż można zjeść coś w miarę normalnego. Do Charleston dojechaliśmy koło 20.
Spaliśmy w Clarionie. Był to pierwszy hotel gdzie po wejściu do pokoju nie poczuliśmy się jak w lodówce. Wytłumaczenie było proste – zepsuta klimatyzacja. Nie było tak ciepło więc zostaliśmy, ale już po kąpieli wiedzieliśmy że nie damy rady i zmieniliśmy pokój. Jeż poszedł na piwko i przyniósł mi margeritę i tak zakończyliśmy wieczór ;-)

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Gelus
Ola i Jurek
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 17 komentarzy17 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.11.2009 - 24.11.2009
 
 
25.10.2007 - 19.11.2007