Geoblog.pl    Gelus    Podróże    Gelus i Jeż na Florydzie i płd wsch USA    Plaża dla samochodów… bez samochodów…
Zwiń mapę
2010
10
wrz

Plaża dla samochodów… bez samochodów…

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Fernandina Beach
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11437 km
 
Po zaskakująco obfitym jak na ten hotel śniadaniu ruszyliśmy do Daytona Beach, miejscowości słynącej z dwóch rzeczy a właściwie jedna wynika z drugiej. W Daytonie jest jeden z najsłynniejszych w Ameryce torów wyścigowych NASCAR. Tradycja wyścigów ropoczeła się od rajdów jedną z ulic i plażą i od tamtej pory samochody mogą wjeżdżać na plażę. Niestety spotkało nas rozczarowanie bo był dość duży przypływ i samochody nie mogły wjeżdżać na plażę  Widzieliśmy ślady opon oraz znaki porządkujące ruch na plaży, ale niestety samochodów nie. Pospacerowaliśmy trochę, odwiedziliśmy sklep z pamiątkami gdzie nawet udało nam się kupić parę fajnych rzeczy i pojechaliśmy zobaczyć tor wyścigowy. Początkowo nie zamierzaliśmy wchodzić do środka, ale jak już podjechaliśmy to stwierdziliśmy, że raczej nie prędko tu będziemy a zobaczyć coś takiego to niezła przyjemność dla sympatyków motoryzacji ( Tak, tak, zazdraszczajcie , byliśmy na trybunach toru Daytona;-))) Najpierw była przejażdżka wagonikami po całym terenie! Czyli widzieliśmy dokładnie tory, i te poziome i te „pionowe”, widzieliśmy miejsca gdzie rozkładają się poszczególne teamy, garaże, miejsca gdzie przyjeżdżają fani kamperami i je tam parkują, trybuny, no wszystko z każdej strony.
Potem poszliśmy na film 3 D o historii wyścigów NASCAR, tez bardzo ciekawe. Następnie był taki symulator wyścigu – lajcik, no i wszędzie samochody, pokazane jak są skonstruowane itp. itd. Wyszliśmy naprawdę zadowoleni i pełni wrażeń.
Kolejny etap drogi przespałam i obudziłam się akurat na żarełko. Był to kolejny punkt wycieczki czyli miasteczko St Augustin.
Ponieważ Jeż już tutaj był to wysadził mnie przy Forcie Castillo San Marco, powiedział gdzie mam iść i pojechał zaparkować auto. Obeszłam w połowie fort bo oczywiście wejście na mury było płatne, podeszłam do starej bramy wjazdowej do miasta przy której był malutki zabytkowy cmentarz i weszłam w zabytkową uliczkę Jerzego no tak się nazywała ;-). Miasto w swej starej części jest wyraźnie pod wpływem architektury hiszpańskiej, chodząc wręcz wyczuwa się klimat konkwistadorski ;-) Tą główną ulice można porównac do uliczek Kazimierza czy Sandomierza. W starych budynkach są sklepy i galerie z pięknymi rzeczami od których nie mogłam się oderwać. Niestety większość za duża i za delikatna żeby móc przewieźć do Polski. Był też sklep dla miłośników kotów Tam oczywiście zrobiłam małe zakupy zanim Jeż mnie siłą wyprowadził 
Naprawdę miła, klimatyczna część miasta.
Pojechaliśmy dalej i tu kolejna niespodzianka, będziemy przeprawiać się promem na drugą stronę rzeki w Jacksonville ;-) Mieliśmy farta bo to akurat był ostatni prom tego dnia o 19. Przepłynięcie trwało może 10 minut ale zawsze to dodatkowa atrakcja ;-) Mimo że było już późno stwierdziliśmy, że podjedziemy na farmę Kingsleya. Była zamknięta a sprzed bramy nic nie było widać.
Pojechaliśmy do hotelu w nadmorskiej miejscowości Fernandina Beach, na granicy Florydy i Georgii. Spędziliśmy romantyczny wieczór w knajpie nad oceanem, (gdzie jeden pan się strasznie męczył śpiewając), i spacerując po plaży.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Gelus
Ola i Jurek
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 17 komentarzy17 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.11.2009 - 24.11.2009
 
 
25.10.2007 - 19.11.2007