Dzisiaj jechaliśmy chyba najpiękniejszą widokowo trasą tej wycieczki. Najpierw pojechaliśmy do Palm Beach, miejscowości młodych pięknych i bogatych No, czyli właściwy człowiek na właściwym miejscu. Objechaliśmy i podjechaliśmy na plażę. Spotkaliśmy Polkę która tu mieszka, ucieszyła się bo mówi że rzadko można spotkać tu Polaków. Było tak fajnie ciepło i woda tak kusiła, że stwierdziłam, że chcę się wykąpać. Szybka zmiana ciuchów w samochodzie i już mogłam zanurzyć się w ciepłych falach.. No co wam będę pisać.. no cudownie było Po chwili odprężenia ruszyliśmy dalej mijając po drodze wspaniałe rezydencje. Przejechaliśmy przez krainę forfiterów ;-) i wjechaliśmy na overseas higway. Czyli jechaliśmy cały czas jedyna trasą łączące wszystkie wyspy „koralowe” od Key Largo do Key West jakieś 108 mil. Zaczął się typowy krajobraz „wyspiarski” ;-) Skojarzenia które mi się nasuwają to: plaża, wakacje, zabawa, picie, dobra trawka;-) surfing, surfingowcy;-) żyć nie umierać. No i ten krajobraz. Wyspy które w niektórych miejscach miały szerokość tyle ile potrzeba na jezdnię. Połączone długimi mostami, w tym najdłuższy most 7 Mile Bridge. Wzdłuż trasy całe rodziny urządzały sobie pikniki nad woda i w wodzie, dosłownie widziałam jak siedzieli na krzesełkach w wodzie i mieli stolik z żarciem też w wodzie, niektórzy łowili ryby stojąc do połowy w wodzie, grali w karty- w wodzie Po drodze widzieliśmy coś w rodzaju mini trąby powietrznej nad wodą, taki wir się utworzył, wszyscy zatrzymywali się żeby porobić zdjęcia.
Wreszcie gdy słońce już zachodziło dotarliśmy do Key West. W hotelu okazało się że dzisiejszym guest of the day jest Jurek ;-) ten to ma szczęście, a wraz z nim oczywiście ja Dostaliśmy upgrade do apartamentu gdzie czekał na ans talerz z przekąskami i coca cola, wszystko oczywiście w cenie pierwotnie wybranego pokoju.
Zostawiliśmy rzeczy i pojechaliśmy w miasto. Przejechaliśmy trasą, którą będziemy zwiedzać jutro i podjechaliśmy na Duval St czyli na rozrywkową ulicę Key West. Przeszliśmy wzdłuż niej, wchodząc do sklepów z pamiątkami i skończyliśmy w barze na piwie i margaricie. Kiedy wyszliśmy właśnie kończył padać deszcz. Przebiegliśmy szybko do samochodu. I dobrze, bo za chwilę lunęła druga fala i w strugach wody podjechaliśmy do hotelu i przestało padać