Po zjedzeniu śniadania i kupnie paru pamiątek w hotelowym sklepiku pojechaliśmy zmienić samochód. Nawet obeszło się bez komplikacji i od dzisiaj jeździmy Toyotą Corollą z bonusem w postaci nawigacji. Wygląda to w ten sposób że nawigacja swoje a Jurek swoje ;-) Czekam aż nawigacja zacznie kląć i powie żeby sobie Jeż sam drogę ustawiał skoro nie chce jechać wybraną
Po ruszeniu z parkingu zapadłam w sen – standardObudziłam się gdy wjeżdżaliśmy na teren Kennedy Space Center czyli Centrum Lotów Kosmicznych im JFK.
Pobyt tam był bardzo pouczający i inny. Autokary podwoziły nas w trzy miejsca: punkt widokowy na byłe i obecne miejsca startu, punkt z którego rodziny obserwują starty i punkt składania stacji kosmicznej. Widzieliśmy miejsca w których składa się rakiety i wahadłowce. Po powrocie z kosmosu rozkłada się do najmniejszej śrubki a potem składa, żeby nic nie ominąć, żeby kolejny wylot był maksymalnie bezpieczny. Obserwowaliśmy trasę transportu wahadłowca do miejsca startu, przebycie krótkiego odcinka zajmuje 8 godzin! Maszyna transportująca czeka potem w pobliżu do startu, żeby w razie czego móc odtransportować wahadłowiec do naprawy. Obecnie czynne są dwa punkty startowe.
Mogliśmy stanąć w miejscu gdzie rodziny patrzą na start wahadłowca. To niesamowite stać w tym miejscu i poczuć to co oni czują. Lęk, obawy ale jednocześnie dumę i radość.
W budynku była rakieta Saturn 5 – pierwsza rakieta która pokonała przyciąganie ziemskie, obleciała Księżyc i wróciła na Ziemię. Mogliśmy dotknąć kawałek skały przywiezionej z Księżyca, obejrzeć busy którymi astronauci są przewożeni do miejsca startu oraz zobaczyć jak kapsuła wahadłowca wygląda w środku. Oj ciasno, w takiej kapsule załoga Apollo 13 musiała wytrwać 6 dni. Widzieliśmy maszynę, która służyła do poruszania się po Księżycu. W tym punkcie wycieczki oglądaliśmy film o tym jak wyglądał start jednej z rakiet, a mogliśmy to oglądać w dawnej sali skąd ten start był wtedy kontrolowany.
W ostatnim miejscu zwiedzaliśmy salę gdzie montuję się części międzynarodowej stacji kosmicznej, która jest przygotowywana jako punkt startowy misji na Marsa. Obecnie na stacji cały czas ktoś jest i służy ona jako punkt gdzie mogą dolatywać wahadłowce, uzupełniać zapasy, Ew coś naprawić. Taki „punkt zaczepienia” w kosmosie. Różne części są robione przez różne państwa i transportowane do Kennedy Space Center gdzie są łączone w moduły. Mogliśmy obejrzeć jak wyglądają takie moduły w środku. Od razu nasuwa się taka myśł: jaki to paradoks: lecimy w kosmos, nieograniczoną przestrzeń i musimy siedzieć w pomieszczeniach w których można dostać klaustrofobii.
Po powrocie obejrzeliśmy jeszcze dwa filmy w technice 3 D. Pierwszy to: Walking on the Moon, którego narratorem był Tom Hanks; drugi to: Hubble 3 D, gdzie narratorem był Leonardo DiCaprio. Mnie osobiście bardziej podobał się ten drugi. Może dlatego że przedstawiał autentyczne zdjęcia z misji naprawienia teleskopu Hubble. Pokazywał przygotowania załogi, a potem ich życie podczas misji.
Mieliśmy iść jeszcze do symulatora lotów kosmicznych ale było za dużo ludzi i nie zdążylibyśmy na filmy.
Po dniu pełnym wrażeń pojechaliśmy do hotelu w Palm Bay.